Afryka

Sudan Południowy – kraina pasterzy, wojowników i świętych krów

Sudan Południowy, South Sudan, albo oficjalnie Republic of South Sudan, najmłodszy kraj w środkowowschodniej Afryce.  Powstał dopiero w 2011 roku oddzielając się od Sudanu. Ostateczny rozejm z Sudanem z północy podpisano dopiero w 2015 roku, jednak na północnej granicy nadal jest bardzo niespokojnie.

Poza Sudanem, Sudan Południowy graniczy z

  • Etiopią, lotnisko w Addis Abebie jest miejscem przesiadki, jeżeli się leci do Dżuby, stolicy Sudanu Płd. 
  • Kenią, miejscem studiów wielu (???) Sudańczyków.
  • Ugandą, do której ucieka ogrom ludzi z Sudanu Płd. Nadal w Ugandzie istnieje największy obóz uchodźców na świecie. Na obszarze 230 km² mieszka ok. 300 tys. ludzi, a w całej Ugandzie znalazło schronienie ponad 1,5 mln uciekinierów z Sudanu Południowego z tego w 90 proc. kobiety i dzieci, niestety najbardziej poszkodowani każdego konfliktu, 60 proc. z nich ma poniżej 13 lat.
  • Demokratyczną Republiką Konga oraz z Republiką Środkowoafrykańską.
  • Sudan Płd. jest dwa razy większy od Polski prawie 650 tyś. km2 i zamieszkuje go 13 mil. ludzi. jest to 10 różnych ludów, mówiących 10cioma różnymi językami jak również Chińczycy i Arabowie.

Z tych 10ciu różnych ludów gościłem u Jie, Toposa, dokładniej u Magus, Boya, oficjalna nazwa Laarim, Lutoko oraz Mundari i o nich będzie ta relacja.


Już w Dżubie na lotnisku i w mieście uderza odmienność. Zbiurokratyzowana Afryka, to normalne i każdy kto był w Afryce, gdziekolwiek, to o tym wie, ale tutaj wchodzi się na wyższy poziom, papier na wszystko, a czym więcej poobijany pieczątkami tym lepiej, np. na już wcześniej zaawizowany aparat i każdy obiektyw z osobna. Będzie to niezanikającą częścią podróży przy przejazdach przez wewnętrzne granice, wjazdy do miast, wyjazdy z miasta, wszytko to wymaga błogosławieństwa lokalnego urzędnika, najczęściej wojskowego no i oczywiście stosownej jebutnej pieczątki.

Na lotnisku i w mieście, czasami też w interiorze europejskość, ogólnie zachód, widać w dziesiątkach samolotów i samochodów z przeróżnych organizacji charytatywnych, zresztą biali, którzy odwiedzają Sudan w większości pracują w tych organizacjach, bo turystów w Sudanie jest garstka i wzbudzają zdziwienie nawet wśród innych Nieafrykańczyków.

Dla miejscowych turysta jest sensacją, wybrykiem, ciekawostką, jednak bez zazdrości, gniewu czy agresji, spotyka się jedynie z nieokiełzaną ciekawością dorosłych, radością dzieci i popisami nastolatków.

A czym głębiej w kraj tym ta ciekawość rośnie, a ta typowa „afrykańskość” jest widoczna na każdym kroku.

odpędzić się od bąbelków jest trudno, a zwłaszcza kiedy widzą aparat w ręce😁

PLECAK

1. Jie

Aby dotrzeć do pierwszego ludu i aby oszczędzić czas, pierwszym środkiem transportu był samolot. Miejscowy, z miejscowym pilotem….

Widok z awionetki 298B Caravan na ustawione w tle helikoptery i samoloty Organizacji Narodów Zjednoczonych, kilka z kilkudziesięciu rozrzuconych na całej długości lotniska.

kolega sprawiał solidne wrażenie i lot taki też był. A zamiast serwisu on board podawano arcyciekawe widoki. 

rozrzucone wioski na sawannie

albo Biały Nil.

 Miasto docelowe i szybki pobyt w Kapoeta,

 kilka przechwyconych ciekawie rzuconych spojrzeń

i w drogę, albo lepiej bezdroża, już oczywiście Toyotą 4×4.

80 km od etiopskiej granicy mieszka około 10 tyś ludu Jie, oczywiście nie na kupie, rozrzuceni. Celem była wioska (?) Ciumamery (?)*

a po drodze spotykam cały tytuł niniejszej relacji.

Pasterzy i zarazem wojowników

Święte krowy, w innym znaczeniu niż w Indiach, ale o tym dalej

każda krowa jest oznaczona takim swoistym tatuażem, przypisującym ją do właściciela

i dzieciaki z Ludu Toposa, które po prostu muszą mieć zdjęcie


Ciumamery

Powodem, że wioska jest akurat w tym a nie innym miejsce jest zbiornik wody, na oko 100x100m.
Gdy tej wody zabraknie, z powodu suszy lub wykorzystania, mieszkańcy będą musieli migrować. Jeżeli w swojej drodze wejdą na tereny innego ludu, czeka ich negocjacja a może i walka o wodę i miejsce.

 TIA….**

Pozostałe we wiosce kobiety i dzieci noszą tą wodę do wioski nawet kilka razy dziennie. Dlaczego tylko kobiety i dzieci? Bo mężczyzn i starszych chłopaków nie ma na miejscu, wraz ze swoimi stadami są na tzw. Cattlecampach, obozowiskach, gdzie wypasają, pilnują i dbają o swoje krowy.

… a tymczasem we wiosce chłopcy przejmują rolę dorosłych.

(nie mogłem się zdecydować które dodać więc są oba)

kobiety są zajęte kuchennymi sprawami, przy tej pogodzie oczywiście w kuchni letniej

albo pozują do zdjęć


2. Toposa

Toposa to kolejny duży lud zamieszkujący południowy wschód Sudanu, mniej więcej 5 godzin drogi od Kapoety, trudno to ustalić, bo drogi są jakie są😁

W Sudanie jest, wg. różnych źródeł, około 60 do 100 km asfaltowych dróg, jak na taki ogromny kraj to nie jest tego dużo…

Ta droga powyżej, jak i kolejne zdjęcie pokazują drogi główne, w dobrym stanie, bo poza nimi porusza się po drogach szutrowych, ścieżkach, które biegną tak, jak akurat to pasuje, omijając dziury wielkości krateru, wyschnięte koryta strumyków i rzeczek, krzaczory, drzewa, można się tylko domyśleć, że w trakcie jak i po porze deszczowej większość z tych lokalnych ” ciągów komunikacyjnych” jest nieprzejezdna.

dlatego dla miejscowych, w Afryce B ogólnie, najlepszym środkiem transportu są własne stopy, często bose, czasami uzbrojone w klapki zrobione ze starych opon, lub w wersji bogatszej Made in China, ale wtedy też nie wiadomo z czego są.

ciekawsze niż sama droga są wydarzenia atmosferyczne, gdzieś tam na horyzoncie leje jak z cebra

człowiek jeszcze nie rozgościł się do końca, a goście już przy drzwiach

uśmiechnięci, niektórzy tak jak ich bogowie ulepili. Posterunek obserwacyjny opuszczali tylko na noc.

A tak cały dzień polowali swoimi uśmiechami na machnięcie ręką, zdjęcie i przede wszystkim na puste plastikowe butelki. Wyszło na to, że butelki wszystkich rozmiarów i kształtów są najbardziej pożądanym dobrem, w zasadzie nic dziwnego, mogą mieć milion przeznaczeń.

zresztą nie tylko butelki, wszystko co ( będę białych nazywał ogólnie turystami, brzmi bardziej politycznie…) turysta używał i więcej nie potrzebował jest interesujące i skrzętnie zbierane i może być wykorzystane jak na przykład poniżej, gdzie z trochę kartonu, zakrętek, sznurka i mnóstwo własnej wyobraźni proszę:

prawda, że ciekawie.

Wioska nazywała się Magos/Magus tak jak i ludzie ją zamieszkujący*

i jak u poprzednich gospodarzy tak i tutaj we wiosce były tylko kobiety i dzieci, mężczyzn nie było na miejscu, mieli ważniejsze krowie zadania do wykonania.

okolica, jak to w Sudanie, sucha i górzysta 

gargamelowe chatki, budowane przez kobiety, wyglądają jak z bajki, ale zapewniam, nie są z bajki, ciasne, zadymione i ciemne i myślę, że oprócz gospodarzy zamieszkuje je mnóstwo innych stworów, małych i dużych, zbyt często nieprzyjemnych, zresztą pojawiały się także często-gęsto w namiocie, dylemat: zamknąć namiot na wszystkie możliwe zamki i ugotować się w środku, czy uchylić co nie co i… nie spać, zamiast tego odganiać się od much, moskitów, mrówek i nikt nie wie co jeszcze wpełzało, wlatywało i wdrapywało się do środka.

Tak jeszcze wtrącę. Przygotowując się do wyjazdu, obiło mi się o uszy, że Sudan Południowy to najgorętsze miejsce w Afryce, eee tam😀 Afryka jest jaka jest i wszędzie jest gorąco, i że w Sudanie, oj tam oj tam… jednak Sudan to epicentrum gorąca prosto z Hadesu.

Szczerze nie spodziewałem się tego, 35-40 stopni w cieniu to standard, w namiocie 40-plus, może nie wydaje się to aż tak dużo, ale specyficzna wilgotność powietrza i człowiek poci się przy każdym mrugnięciu, a dodatkowo upierdliwe i latające potworki nie ułatwiają życia. Odetchnąć można było nad ranem, kiedy temperatura spadała do 30-stu stopni. Dnie spędza się w cieniu, najlepiej pod akacją😉 a tylko o poranku i wieczorem można podjąć jakieś działania. Ale jak wiemy TIA** i taki urok, ….uwielbiam…

wracam do Toposa i ich domów.

i dlatego codzienne zajęcia, piękne twarze i te zniewalające uśmiechy można znaleźć na zewnątrz


3.BOYA

 W prowincji Kimatong mieszka lud Boya, zwany również Larim, która jest równocześnie oficjalną nazwą.

U Ludu Boja miałem to szczęście rozmawiać z szefem, wodzem? wioski. Był to straszy pan, wykształcony. Deputowany do stanowego parlamentu, kształcił swoje córki w, no właśnie gdzie.. w Kenii i dosyć sprawnie posługiwał się językiem zrozumiałym dla każdej ze stron.

Jako jedyny z tych wszystkich ludzi z którymi miałem przyjemność rozmawiać miał takie „nasze europejskie zdroworozsądkowe” podejście do życia. Najważniejsze dla niego było wykształcenie córek, nawet kiedy te dziewczyny miały po studiach wrócić Sudanu Płd. Nie posiadał jakieś oszałamiającej ilości krów, bo tylko dwadzieścia i chętnie dzielił się swoją wiedzą.

Nazwy wiosek odwiedzone w czasie pobytu to Wey, Tataman i Karanie*

We wiosce Karanie

powyższe domy starczają na 2-3 lata, potem rozpadają się, oczywiście jeżeli wcześniej nie zostaną zniszczone przez pożar, gdzie przy takim budulcu o ogień nie jest trudno, lub nie zjedzą go mrówki .

dom to nie tylko budynek, do tego zalicza się cała zagroda, oddzielona od innych płotem, w Afryce ogólnie zwanym zerib. Taka zagroda jest przeznaczona dla jednej rodziny.

budowa domu to koszt 250 USD, i jak wcześniej było widać na rożnych zdjęciach trudno jest znaleźć budulec gdzieś w okolicy, więc trzeba go kupić. We wiosce Karanie budulec, oprócz trawy, która rośnie na sawannie w wystarczających ilościach, kupuje się najczęściej w miejscowości Camp Fifteen. 

Nowożeńcy jakiś czas mieszkają u rodziców, ale w zasadzie muszą wybudować własną zagrodę.

zagroda:

głównym tańcem jest taniec NAKEKU, zwanym też tańcem dzieci a bogiem Nakeku, tak przy okazji😀

kobiety wychodzą za mąż w wieku 15-16 lat .  

Rodzice uzgadniają cenę, płatność przyjmuje się tylko w krowach, więc tak na marginesie poniżej wartość krów w Sudanie południowym (wartości te mogą się różnić, zależnie od ludu i okolicy)

Koszt, który musi ponieść ojciec pana młodego jest różny, ale krowy liczy się w dziesiątkach, czasami w setkach, nie spytałem, jakie zalety potencjalnej panny młodej mają wpływ na cenę…

Jałówka – 60 USD

Krowa – 100 USD

Byk – 150-200 USD*

Więc po ustaleniu ceny, odbywa się wesele. Impreza jest niestety tylko jednodniowa, potem wszyscy wracają do codziennych zajęć. Na weselu bawi się 100-200 osób, no cóż rodziny są duże.

a co jak okaże się, że małżeństwo jest jednak nieudane?

Można wziąć rozwód.

Jednakże dzieci zawsze zostaną u ojca, a jeżeli okaże się, że winną była kobieta (zresztą kiedy nie jest😎) to niestety, ale teść musi oddać pełną ilość przyjętych przed ślubem krów.

po ślubie kobiety zajmują się bardzo ważnymi czynnościami jak:

przygotowaniem mąki pod chleb

jedynymi narzędziami są kamienie, jeden duży głaz na którym miele się surowiec i drugi kamień, którym się to robi.

opieką nad dziećmi, które w moim mniemaniu i tak same o siebie dbają

ten chłopiec rozłupywał orzecha(?) aby dostać się do środka i coś zjeść
ten młody na swoje szczęście już miał orzech rozłupany

 opieką nad trzodą, która nie wywędrowała z mężczyznami

cieszą się życiem, palą faje i nie robią nic nieciekawego.

Jak pisałem wcześnie mój rozmówca był wyjątkowy wśród tych ludzi, bo miał cel, wizję, nie dla siebie, dla córek, a w Sudanie kształcenie dzieci jest czymś wyjątkowym, nie robi się tego codziennie. Aby wysłać któreś z dzieci do szkoły trzeba mieć pieniądze, a pieniądze to krowy i to one są ważniejsze.

Nie tylko niż szkoła, ale także niż zdrowie, głód…

Krów się nie zabija i nie sprzedaje.

Krowy się ma, krowy to prestiż, krowy to bogactwo, czym więcej tym jest się bardziej ważnym. Dlatego ludzie w Sudanie Południowym mogą umierać z chorób, z głodu, ale krowy nie sprzedadzą tym bardziej zabiją.  

Zresztą czy nie lepiej żyć odwiecznym tokiem życia, z roku na rok, z generacji na generację takim samym, głodnym, chorobliwym, ale znanym i wiecznie powtarzalnym niż próbować się wybić i po szkołach w Kenii zarabiać we własnym kraju jako nauczyciel 1200 funtów, co jest równowartością 2 USD, lub jako lekarz 40 USD, a może być jak wódz wioski Karanie deputowanym*** i z tego tytułu dostawać 50 USD?

w jakim celu, kiedy dzieci można od najmłodszych lat zaprząc do pracy, a te które nie umrą na tyfus lub malarię i mają to szczęście bycia kobietą korzystnie sprzedać?


4. LOTUKO

 Lud Lutoko we wiosce Illieu, gdzieś w górach, do której dojście było równe maratonowi po Saharze a spacer po wiosce wyzwaniem dla uwielbiających spacery po słońcu, ale gdzie równocześnie miejscowi biegali za zwierzętami wnosili wodę bez utraty kropli potu…

Trzeba przyznać, że z góry, czyli wioski widok był przedni, tak wygląda Sudan Płd…

( tak wygląda Afryka na południe od Maghrebu…)

we wiosce, w której byłem najważniejszą budynkiem osady była wieża pokoleń, każde kolejne pokolenie dodaje swoje własne piętro do szczytu wieży

 przed wieżą znajduje się pusty, ekstremalnie nasłoneczniony  plac, a pod wieżą jest cień, do którego nie maja dostępu kobiety….

dziwne, tym bardziej, że wiosce szefuje

Pani burmistrz, sołtys, zwał jak zwał

Na stoku góry nie można zbudować zagród podobnych do znanych z wcześniej poznanych wiosek, wiec domy wyglądają jak poniżej, a zagrody są po prostu mniejsze, ale są, prywatność….

 niezależnie od nasłonecznienia dzieci i tak będą zawsze chętnie wyskakiwać przed obiektyw, smutne, wesołe, zawstydzone i te odważne

Zapomniałem dodać, że aby dostać się do tej wioski, trzeba było przebyć kawał kraju, i jako że turyści są zawsze obiektem godnym ryzyka, trzeba było wynająć policję do ochrony, szczerze, gdybym nie wiedział, że to policja i że jest po słusznej stronie, na ich widok zwiewałabym gdzie pieprz rośnie, ale w SP wspólne zdjęcie i papierosy cementują przyjaźnie lepiej niż kilka One Washington.

 zresztą…. W Sudanie niespokojnie jest nie tylko na północy. Niespokojnie jest wszędzie, wojna trwa…  

Mężczyźni wypasają krowy oddaleni nawet do 50 km od wioski a w tym czasie we wiosce może się wszytko zdarzyć, wpadnie wojsko do wioski na kontrolę, wpadną rebelianci, wpadną sąsiedzi, każdy z kałachem, każdy z jakimś celem, zbyt często są to kobiety pozostałe we wiosce i krowy.

Tak na prawdę nie wiadomo, kto kryje się za tymi twarzami, wczoraj sąsiad, dzisiaj złodziej, on służy rządowi, ale gwałci i kradnie jak rebeliant, a rebeliant, który „wyzwala” kraj, przy okazji zabija i kaleczy tych których wyzwala.

pozostaje cel – Uganda, cel – obóz uchodźców.

TIA** 


5. MUNDARI

Lud Mundari był jedynym, który odwiedziłem nie we wiosce, ale we wcześniej wspomnianym cattlecamp.

tym razem nie było aż tak dużo dzieci, starszych i kobiet. Była to wizyta u prawdziwych facetów, podrostków i tych kliku kobiet i wśród ich największego bogactwa, celu ich życia i nie przesadzę jak powiem ich miłości.  

zacznijmy od narzędzi pracy

nie udało mi się dowiedzieć ile washingtonów musiałbym wydać, ale drogi nie może być, bo ma go każdy, bez niego nie wyjdziesz pasać krów, bez niego nie opuścisz wioski, tak jak my mamy telefon, tak w Sudanie w każdej drodze musi towarzyszyć kałach.

śmieją się i cieszą się jak turyści chcą zdjęcie z ich narzędziem pracy, to tak jak by na polskiej wsi poprosić babunie aby stanęła do zdjęcia z grabiami…  

a ich życie jest proste, cztery tysiące krów trzeba rano wyprowadzić rano na pastwisko a w czasie kiedy obóz jest pusty młodzież zbiera odchody i pali je w ogniskach, popiół przyda się wieczorem do wcierania w skórę bydląt, i swoja własną też,

chroni to przed potworami z powietrza, wszelkiego rodzaju.  

W obozie Mundari  przeżyłem moje najgorsze noce w życiu, podjadany z każdej strony, zamknięty namiot, sauna, otwarty, karmnik dla wszystkich tych stworów, gdzie uciec, do kogo krzyczeć?

Ryże włosy uzyskuje się polewając je moczem krowim, prosto ze źródła….

Świt w Cattlecamp Mundari

Nie tylko dla młodych, dorastających, ale tez dla cielątek, a żeby było im łatwiej, to Mundari mają swój sposób, napowietrzają krowę matkę i wtedy cielaczek ma [podobno] lepszy ciąg…

pamiętajmy, krowy to ich życie, nie ma taboo, oni tak po prostu funkcjonują i wszystko co ułatwi życie ich krowom, sprawia, że ich życie staje się także łatwiejsze.

My się dziwimy ich zwyczajom oni naszym, nie potrafili zrozumieć iquos`a…

papieros, bez ognia i dymu, trudno było to wytłumaczyć, a każda odpowiedź była analizowana kilka chwil, nie wiem czy na koniec zrozumieli, czy uznali to za kolejne dziwactwo turysty

Jeden świat, różne światy, który lepszy, może bogowie wiedzą….

a papieros musi dymić, dopiero wtedy smakuje

Przed wyjściem z obozu panuje spory ruch

a do wieczora, przez resztę dnia w obozie panuje spokój i cisza, zostają kobiety, cielaki i dzieciaki

To nie jest to cepelia, to nie jest Kenia i Masajowie, którzy wieczorami wracają do betonowych domów, aby rano otworzyć wioskę dla turystów, albo biały miś na Krupówkach WTF??

W Sudanie Płd. tak jest, tak się żyje od wieków i tak będzie się żyć jeszcze długo, ja mam taką nadzieję.

Są dwa światy, ten nasz, już przeniesiony do internetu i telefonu i taki jak ten w Sudanie, gdzie życie toczy się zgodnie z cyklem dnia i pory roku, gdzie rytm narzucają krowy a bogactwo liczy się w ilości posiadanych rogów i kobiet.

Niezrozumiałe dla nas, ale jakże fascynujące i pozwalające spojrzeć na nasz świat z innej perspektywy, tak jakby cofnąć się w czasie o kilka wieków.

wszystko co pokazałem powyżej ma w sobie sto procent autentyczności i prawdy, turysta odjedzie, a w życiu tych ludzi nic się nie zmieni, może pośmieją się kilka dni z papierosów bez ognia i dymu, blond włosów i bladej skóry, nie chronionej warstwą popiołu z gówien.

TIA**

i tak ma zostać.

Widelec

uwielbiam miejscowe garkuchnie, bary mleczne i jedzenie prosto z ulicy, jednakże w Sudanie było to niełatwe wyzwanie, niekoniecznie moje smaki, ale widoki apetyczne.

oczywiście nie mogło zabraknąć złocistych trunków, niestety wszystkie z importu, z Etiopii i Ugandy

Przegląd bardzo bogatego obiadu

kurczak, koźlina, ryż, fasolka i kudra, zielone ziele, relish w Zimbabwe a w Sudanie po prostu Kudra, coś jak szpinak, jedzone codziennie i uprawiane w każdym sudańskim ogródku

gotowane na wolnym ogniu i powietrzu


To tyle z Sudanu Południowego.

warunki na najwyższym stopniu hardcore`u, pogoda zabójcza, ale za to ludzie ciekawi, prawdziwi i sympatyczni.

Afryka, która zanika, a która w Sudanie Południowym odkrywa swoją prawdziwą, surową twarz.


* Gro informacji pochodzi od lokalsów, tych niewielu, którzy mówili w innym języku niż swój własny. Przyjmuje je i podaje dalej, jednak co do poprawności, no cóż, jak to sprawdzić, patrz **

 **TIA – This is Africa

***deputowanych stanowych jest 48 osób, ostatnimi czasy rozszerzone do 100 osób, o przedstawicieli z innych ugrupowań, także tych rebelianckich. W parlamencie narodowym zasiada 400 rozszerzone do 600 deputowanych.


Wszystkie zdjęcia pochodzą z prywatnych zbiorów i są wyłącznie moją własnością.
Pochodzą z podróży w marcu 2021 roku.
Bez mojej zgody kopiowanie, rozpowszechnianie czy cytowanie całości czy części teksu i zdjęć jest zabronione.
Na wszelkie pytania odpowiem bardzo chętnie w komentarzu lub mailowo.

3 komentarze

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *